Tekst: Daniel Buszyński
Niszczyciel ORP „Błyskawica” należy do najbardziej znanych okrętów w historii Marynarki Wojennej Rzeczypospolitej Polskiej (dalej MW). Jednostka posiadała bogatą kartę wojenną. Interesujące są również jej dzieje powojenne, w których można odnaleźć wątek zduńskowolski. Wiąże się on ze służbą na jego pokładzie zduńskowolanina mata Stefana Lepczyńskiego (1946-1967). Jego losy okazały się dramatyczne, ponieważ młody marynarz zginął 9 sierpnia 1967 r. w tragicznym wypadku na pokładzie niszczyciela. Jednocześnie fakty te nie są znane szerszemu gronu osób. Motywowany tym w poniższym artykule postaram się wydobyć je na światło dzienne.
Służba na tym niszczycielu była z pewnością powodem do dumy dla młodego marynarza. Miało to związek z niewątpliwymi zasługami okrętu. W pierwszej kolejności pochylam się więc nad tym zagadnieniem pisząc o najważniejszym elemencie historii ORP „Błyskawica” jakim była służba podczas II wojny światowej. Następnie przyglądam się biografii Stefana Lepczyńskiego, przebiegowi wypadku w którym stracił życie, uroczystościom pogrzebowym oraz formom upamiętnienia zmarłego. W całym tekście staram się przeplatać dzieje okrętu z życiorysem zduńskowolanina. Warto zaznaczyć, że artykuł jest ilustrowany unikatowymi zdjęciami udostępnionymi przez rodzinę.
Wojenna historia ORP Błyskawica.
Gdy w 1965 r. Stefan Lepczyński rozpoczynał służbę w Marynarce Wojennej ORP „Błyskawica” był jedynym przedwojennym niszczycielem MW który pozostawał w linii. W połowie lat sześćdziesiątych nie był to już okręt najnowszy. Miał na koncie prawie trzydzieści lat czynnej służby i nieuchronnie zbliżał się do zasłużonej emerytury. Uchodził jednak za jednostkę niezawodną i szczęśliwą dla załogi.
Początków historii ORP „Błyskawica” można szukać na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych, kiedy to Kierownictwo Marynarki Wojennej postanowiło pozyskać dwa nowe kontrtorpedowce1. Miały one uzupełnić posiadane już ORP „Wicher”2 oraz „Burza”3. Starania o budowę nowych jednostek rozpoczęto najpierw we Francji, a następnie w Szwecji. Nie zakończyły się one jednak powodzeniem. Dopiero w 1935 r. udało się złożyć zamówienie w firmie J. Samuel White & Co z Cowes na wyspie Wight. Wodowanie okrętu nastąpiło 1 października 1936 r., a 25 listopada 1937 r. na pokładzie podniesiono biało-czerwoną banderę. W grudniu 1937 r. okręt pierwszy raz zacumował w Porcie Wojennym w Gdyni.
W miesiącach poprzedzających wybuch wojny zdecydowano że w ramach planu „Pecking” ORP „Błyskawica” oraz „Grom”4 i „Burza” zostaną przesunięte do Wielkiej Brytanii. Miało to uchronić okręty Dywizjonu Kontrtorpedowców przed zamknięciem na Morzu Bałtyckim w przypadku wybuchu wojny5.
Pierwsze operacje bojowe niszczyciel przeprowadził we wrześniu 1939 r. w pobliżu zachodnich wybrzeży Wysp Brytyjskich. Wiosną 1940 r. okręt wziął udział w walkach pod Narwikiem oraz Operacji „Dynamo” wspierając ewakuację wojsk brytyjskich z Dunkierki. Dwukrotnie w trakcie odbywanych remontów załoga „Błyskawicy” odpierała naloty Luftwaffe na miasta portowe (13 marca 1941 r. w Glasgow oraz w nocy z 4 na 5 maja 1942 r. w Cowes). Z godnych uwagi akcji z udziałem niszczyciela warto wymienić także: uszkodzenie okrętu podwodnego U-101 (3 września 1940 r.), wsparcie desantu w Afryce Północnej w ramach Operacji „Torch” (listopad 1942 r.), udział w Operacji „Overlord” czyli lądowaniu aliantów w Normandii (czerwiec 1944 r.) oraz udział w bitwie niszczycieli pod Ushant (w nocy z 8 na 9 czerwca 1944 r.). Niszczyciel wielokrotnie uczestniczył w eskortowaniu alianckich konwojów na Atlantyku. W ciągu całej wojny jego załoga zameldowała zestrzelenie kilkunastu niemieckich samolotów oraz przetrwała kilkukrotne ataki torpedowe wrogich okrętów. Niszczyciel miał na swoim koncie również zatopienie jedenastu okrętów podwodnych (sic!). Miało to miejsce późną jesienią 1945 r. gdy okręt uczestniczył w Operacji „Deadlight”. Polegała ona na niszczeniu przejętych niemieckich U-Bootów nierozdzielonych pomiędzy zwycięzców.
Zarys historii wojennej okrętu przedstawiony w tym akapicie jest skrótowy, lecz nawet tak pobieżne zestawienie powinno uzmysławiać dlaczego „Błyskawica” nosiła miano weterana, okrętu zasłużonego. Wokół niszczyciela istniał nimb pewnej wyjątkowości, a służba na nim mogła napawać dumą. W ciekawy sposób o dumie ze służby na tym okręcie wspomina pchor. Gerard Łukaszewicz, który w 1967 r. odbywał praktykę na jego pokładzie. Dodaje on również swoje spostrzeżenia o pięknie okrętu i wyjątkowej atmosferze na nim panującej:
„Byłem już na tym wyjątkowym, niezwykle pięknym okręcie nie raz, zawsze chciałem tam wrócić, bo „Błyskotka” – jak nazywaliśmy niszczyciel, co pewnie najlepiej oddaje związki emocjonalne załogi z tą szczególną jednostką – umiała człowieka olśnić. Zachwycić niesamowitą atmosferą, zaskakującą ciszą w czasie przejścia morzem (tam nie wiedział nikt, co to są wibracje i drgania), osobliwym klimatem zakamarków i pomieszczeń. Aurą, którą chłonąłem, a która na mnie działała.”6
W dalszym fragmencie swoich wspomnień Łukaszewicz nie szczędzi pod adresem niszczyciela kolejnych pochwał utrzymanych w podobnym tonie:
„”Błyskotka” chodziła wówczas jak burza. Z przyjemnością patrzyło się, kiedy cięła wodę i sunęła niczym dobrej marki torpeda, nie bacząc, że ma za sobą wojnę, atlantyckie konwoje i ponad 30 lat służby, która łatwą nigdy nie była.”7
Do postaci Gerarda Łukaszewicza jeszcze powrócę. Podobne emocje musiały być bliskie również innym marynarzom służącym na ORP „Błyskawica”. Obcowali oni nie z przypadkowym niszczycielem, lecz istotnym fragmentem historii Marynarki Wojennej. Z pewnością Stefan Lepczyński stawiając swoje pierwsze kroki na pokładzie „Błyskotki” nawet nie przypuszczał że jego nazwisko wkrótce również na trwałe zapisze się w jej historii.
Stefan Lepczyński młodość i służba w Marynarce Wojennej.
Niestety nie zachowało się zbyt wiele informacji na temat młodości Stefana Lepczyńskiego. W tym akapicie postaram się przytoczyć tylko najważniejsze fakty jakie udało się ustalić. Stefan Lepczyński urodził się 13 czerwca 1946 r. Jego rodzicami byli Jan oraz Anna. Miał młodszego brata Stanisława. Rodzina mieszkała w starym drewnianym domu na ul. Granicznej w Zduńskiej Woli. Gdy Stefan przychodził na świat, okręt z którym zwiążą się jego losy przebywał w porcie Rosyth w Wielkiej Brytanii. Już wkrótce „Błyskawica” miała powrócić do Polski, ponieważ komunistyczne władze czyniły intensywne starania na rzecz odzyskania polskich okrętów walczących u boku Aliantów8. Ostatecznie „Błyskawica” przypłynęła do Gdyni 4 lipca 1947 r.
Stefan uczęszczał najpierw do Szkoły Podstawowej nr 4 im. Tadeusza Kościuszki w Zduńskiej Woli, zlokalizowanej w Parku Miejskim. Kolejnym szczeblem jego nauki była Zasadnicza Szkoła Zawodowa w Karsznicach. Tam uczył się m.in. zagadnień z zakresu obsługi kotłów parowych. Bez wątpienia szedł w ślady swojego ojca który również był pracownikiem kolei.
Zdobyta w Technikum wiedza dotycząca kotłów (co prawda innego rodzaju niż na okrętach) prawdopodobnie przyczyniła się do przydziału Stefana w szeregi Marynarki Wojennej w trakcie poboru do wojska w 1965 r. Czekała go więc długa służba, która na jednostkach pływających MW wynosiła wówczas 36 miesięcy. Nasz bohater trafił najpierw do Centrum Szkolenia Specjalistów Marynarki Wojennej w Ustce. Tam zapewne zdobył wiedzę z zakresu budowy i działania siłowni okrętowych. Po ukończeniu kursu przydzielono go na pokład niszczyciela ORP „Błyskawica”9. Niestety dokładny przebieg służby Stefana Lepczyńskiego nie jest znany. Śledząc historię ORP „Błyskawica” możemy jednak rzucić na to zagadnienie pewne światło. Z tego powodu w kolejnych fragmentach opowiem o działaniach „Błyskawicy” od rejsu do Kopenhagi w maju 1966 r., w którym Stefan wziął udział, aż do jego śmierci w wypadku 9 sierpnia 1967 r.
Trudno powiedzieć kiedy dokładnie Stefan został zaokrętowany na pokładzie jednostki, lecz warto zaznaczyć że od 22 września 1965 r. do 4 marca 1966 r. okręt był w remoncie i nie wykonywał rejsów. Po zakończonym remoncie w dniach 20-24 maja ORP „Błyskawica” ostatni raz wizytował zagraniczny port- Kopenhagę. Niszczyciel wypłynął z portu w Gdyni o 6 rano 19 maja 1966 r. Nasepnego dnia w godzinach porannych był już na miejscu zacumował przy nabrzeżu Langelinie. Stefan brał udział w tej wizycie i zgodnie ze wspomnieniami członków rodziny wysłał do bliskich kartkę pocztową ze stolicy Danii. Niestety nie zachowała się ona do dziś10. Tak wizytę w Kopenhadze przedstawia Kronika Dywizjonu Niszczycieli Marynarki Wojennej11:
„[…] załogi naszych okrętów zwiedziły port i miasto Kopenhagę, brały udział w licznych imprezach kulturalno-rozrywkowych, w różnych spotkaniach towarzyskich z przedstawicielami duńskiej Mar.Woj. i ludności cywilnej, wykazując wszędzie pełną dojrzałość polityczną, duże poczucie godności osobistej i wyrobienia społecznego.”12
W okresie służby Stefana Lepczyńskiego ORP „Błyskawica” wielokrotnie brał udział w rejsach treningowych, które były stałym elementem utrzymania gotowości bojowej załogi. Polegały one m.in. na ćwiczeniach ogniowych oraz z zakresu taktyki. W 1966 r. takie rejsy odbyły się m.in.: 12-13 maja, 7-8 czerwca, 19-20 lipca. W 1967 r. zaś 27-28 lutego, 8 marca, 4-6 kwietnia oraz 6 czerwca.
Nadmienię również o ćwiczeniach z udziałem większej ilości okrętów flot państw Układu Warszawskiego, w których uczestniczyła „Błyskawica”. W dniach 27 czerwca – 2 lipca 1966 r. okręt wziął udział w ćwiczeniach morskich „Bryza” wraz z jednostkami Floty Bałtyckiej ZSRS oraz NRD-owskiej Volksmarine. Kolejne manewry morskie z flotami wspomnianych państw odbyły się 25-29 lipca 1966 r. pod kryptonimem „Bajkał”. W roku 1967 w dniach 17-20 lipca niszczyciel ORP „Błyskawica” wziął jeszcze udział w manewrach MW „Neptun 67”.
Z godnych odnotowania wydarzeń w dziejach ORP „Błyskawica” podczas służby na niej Stefana Lepczyńskiego należy powiedzieć o szkoleniowym rejsie nawigacyjnym po wybrzeżach Morza Bałtyckiego, który odbył się pomiędzy 26 października a 1 listopada 1966 r. Przebiegał on z Gdyni do Szczecina, następnie do Zatoki Kilońskiej, przez Cieśninę Wielki Bełt na Kattegat do wysokości Frederikshavn i z powrotem do Gdyni przez Sund, wzdłuż południowych wybrzeży Szwecji oraz północnych wybrzeży Bornholmu.
W trakcie swojej służby Stefan otrzymał również awans do stopnia starszego marynarza.
Tragedia w kotłowni nr 2.
9 sierpnia 1967 r. w środę ORP „Błyskawica” oraz „Wicher”13 i „Grom”14 odbywały rejs ćwiczebny na wodach Morza Bałtyckiego. Warunki pogodowe były bardzo dobre, brak zachmurzenia, morze spokojne. Rejs był rutynowy, lecz różnił się od poprzednich tym, że na „Błyskawicy” przebywali operatorzy czołówki filmowej, którzy mieli nagrywać ćwiczenia. Dodatkowo na burcie „Błyskawicy” przebywało dowództwo 7 Dywizjonu Niszczycieli z komandorem Mieczysławem Lechowskim na czele. Z tego powodu większość załogi była ubrana w mundury wyjściowe.15
Rejs przebiegał bez zakłóceń, „Błyskawica” wraz z „Wichrem” i „Gromem” przemieszczały się w czyku czołowym. „Błyskotka” płynęła w środku, a dwa pozostałe niszczyciele asystowały jej po bokach. Rutyna została przerwana o godzinie 09:02 na pozycji 54°29’2” N oraz 18°50’6” E. Wówczas śródokręcie „Błyskawicy” spowiły kłęby pary. Wydobywała się ona z kotłowni numer 2, w której wybuchł przewód parowy wysokiego ciśnienia. Para wdarła się do tub głosowych co spowodowało przerwanie łączności z kotłownią16.
Tak pierwsze chwile po wypadku wspomina pchor. Gerard Łukaszewicz, który odbywał praktykę na „Błyskawicy” i pracował również przy obsłudze kotłowni niszczyciela:
„Wtem zaskakująco nagle dotarł do mnie hałas jaki towarzyszy zerwaniu parowego zaworu bezpieczeństwa. Takie było pierwsze wrażenie. Nie wyglądało to więc na eksplozję, a na gwałtowne odbicie pary, choć to trwa zwykle krótko, podczas gdy tu buczenie nie ustępowało, wyraźnie rosło w siłę, przekształcało się w ryk. […] Robiło się gorąco, pod stopami czuło się rozgrzane wnętrze okrętu, a obecni na pokładzie nie mieli już wątpliwości, że doszło do nieszczęścia.”17
Natychmiast rozpoczęła się akcja ratunkowa. Tak te wydarzenia opisano w Kronice Dywizjonu Niszczycieli MW:
„Otworzono z pokładu zawór bezpieczeństwa na kotle nr.2, oraz zamknięto dopływ paliwa. Otwarto włazy do kotłowni nr.2 z obu burt. Odstawione zostały turbiny główne i mechanizmy pomocnicze zasilane parą, w maszynowniach nr.l i 2. Rozpoczęto zraszanie z węży ppoż. kotłowni Nr.2. Gdy temperatura opadła na tyle, że zaistniała możliwość wejścia do kotłowni, rozpoczęto ewakuację. Po wydobyciu wszystkich porażonych na pokład, lekarz okrętowy stwierdził zgon u czterech osób. Pozostałe trzy, zdradzały jeszcze oznaki życia. Natychmiast przetransportowano porażonych na ORP „Wicher”, a następnie na kutry torpedowe, skąd zabrano ich do 7 Szpitala Marynarki Wojennej. Niestety pomoc lekarska okazała się bezskuteczna. Również i te trzy osoby zmarły.”18
Wspomniany pchor. Łukaszewicz chcąc ratować swoich kolegów spontanicznie dołączył do grupy ratunkowej bosmana Franciszka Szeligi. Łukaszewicz opisał szczegółowo to co zastał po wejściu do kotłowni nr 2 i to w jakim stanie znajdowali się poparzeni parą marynarze. Ten dramatyczny fragment zawiera jednak wiele przykrych szczegółów, które mogą być trudne w odbiorze dla czytelników. W moim tekście przytoczę go jedynie częściowo. Wspomnę tylko, że para która wydobywała się z uszkodzonego przewodu wysokiego ciśnienia miała temperaturę ponad 350°C. Wywołała głębokie oparzenia całej powierzchni ciała oraz dróg oddechowych, a marynarze w kotłowni nr 2byli wystawieni na jej oddziaływanie przez pewien czas nim na miejsce dotarła pomoc. Tak pchor. Łukaszewicz relacjonuje te chwile:
„Gawenda [mar. Edward Gawenda- przyp. autora] prędko powrócił, był wstrząśnięty, zszokowany, powtarzając tylko: oni tam wszyscy leżą, zginęli, wszyscy są martwi. […] Stałem na samym dole, ale nie bardzo potrafiłem kogokolwiek dojrzeć. Dopiero kiedy obróciłem się w kierunku prawej burty, w stronę kotła pomocniczego, dostrzegłem prawie całą obsadę. Byli nieomal w jednym miejscu. Niektórzy siedzieli, niektórzy byli o coś oparci, ale wszyscy ukazywali się w niesamowitym, nienaturalnym usytuowaniu. Zastygli w pozie, tak zastała ich śmierć, pozwalając z ułożenia ciał wnioskować, że próbowali się przed nią bronić.”19
W wyniku tragicznego wypadku śmierć poniosło siedmiu marynarzy, cała obsada kotłowni. Byli to: podporucznik Jerzy Malinowski, bosmanmaci Ignacy Kondrat i Kazimierz Marulewski, starsi marynarze Roman Jurczyga, Stefan Kowalczyk, Edward Stachniuk oraz Stefan Lepczyński. Marynarze przebywający w kotłowni numer 2 nie mieli szans przeżycia. Stefan zginął na miejscu w kotłowni niszczyciela.20
Warte przytoczenia są również wspomnienia mar. Dobiesława Wrzosińskiego, który obserwował całą sytuację z pokładu ORP „Wicher”:
„Byłem obserwatorem tamtej tragedii z pokładu ORP Wicher. 3 niszczyciele 7 Dywizjonu Niszczycieli w morzu. Słoneczny dzień. Pierwsza szła Błyskawica, Wicher za nią i nieco z boku a ostatni w szyku Grom. Byłem na pokładzie, miałem wolne od służby. Zwykłe przejście morzem. Widok piękny jak z albumu o okrętach na morzu. Niszczyciele i kutry torpedowe. Okręty tną wodę tworząc odkosy fali wzdłuż kadłubów. I nagle ta sielanka się urwała. Potężny słup białej pary strzelił wysoko ponad maszt Błyskawicy. Za moment huk dotarł do mnie a Błyskawica natychmiast zwolniła, płynęła jeszcze rozpędem i po chwili kołysała się na wodzie bez ruchu.
Nie trzeba mieć naszych lat ani paru fakultetów by natychmiast wiedzieć co się stało. Co znaczy eksplozja pary z taką siłą na okręcie. Jazgot dzwonków alarmowych i komend ogarnał Wichra i morze. Kilka kutrów torpedowych migiem podpłynęło pod Błyskawicę i część z nich z rykiem pełnej mocy pognała w kierunku lądu, do Szpitala Mar.Woj. W Oliwie. Jeden kuter podpłynął do Wichra. Byłem w drużynie bosmańskiej i brałem udział w cumowaniu go do naszej lewej burty. Miałem dokładny widok na to co się działo na jego pokładzie i mojego okrętu. I dlaczego podpłynął do Wichra. Pod rufową wieżą 130 położono kilka noszy przykrytych prześcieradłami, a morski wiaterek potrafił odwinąć nieco prześcieradło. Widziałem co pod nim… Wszyscy co byli bliżej lub dalej od tej tragedii byli zdruzgotani. Porażające i przerażające przeżycia i doznania, tego się nie zapomina! Do dzisiaj mam ogromny słup białej pary nad Błyskawicą i to pod wieżą 130. Więcej nie wypada i nie należy tu opowiadać.”21
Relacja Dobiesława Wrzosińskiego różni się nieco od zapisów w Kronice Dywizjonu Niszczycieli. Świadek stwierdza, że kutry torpedowe podpłynęły do „Błyskawicy” i od razu przetransporotwały rannych na brzeg, natomiast na pokład „Wichra” trafiły jedynie ciała zabitych marynarzy.
Na okrętach 7 Dywizjonu Niszczycieli zapanowała żałoba co tak, w krótkich żołnierskich słowach opisano w Kronice jednostki:
„Cały stan osobowy jednostki głęboko przeżył śmierć swoich kolegów ludzi młodych, którzy dopiero rozpoczęli swój start życiowy.”22
Zgodnie z zapisami we wspomnianej Kronice za należyte wypełnianie swoich obowiązków Stefan Lepczyński otrzymał pośmiertny awans do stopnia mata oraz został odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi23. W literaturze pojawia się również informacja że wszyscy zmarli marynarze otrzymali pośmiertnie Krzyże Kawalerskie Orderu Odrodzenia Polski24.
Opisywane wydarzenia były początkiem końca „Błyskawicy” w służbie Marynarki Wojennej. Wiek okrętu był już zaawansowany, niszczyciel miał za sobą trzydzieści lat służby. Bez wątpienia intensywna eksploatacja odbiła się negatywnie na jego stanie. Komisja badająca przyczyny wypadku stwierdziła konieczność wymiany całej instalacji parowej, a także znaczne wyeksploatowanie części mechanizmów. Taki zabieg uznano za nieopłacalny. Decydujący wpływ na to miał z pewnością wiek okrętu. Zwodowany pod koniec lat trzydziestych niszczyciel powoli stawał się również przestarzały. Do grudnia 1969 r. ORP „Błyskawica” pełnił funkcje szkoleniowe a jego wyjścia w morze zostały ograniczone. 12 grudnia 1969 r. ORP „Błyskawica” przydzielono do 8 Flotylli Obrony Wybrzeża w Świnoujściu jako okręt obrony przeciwlotniczej. W 1974 r. niszczyciel trafił do Gdyni gdzie do dnia dzisiejszego pełni funkcję okrętu muzeum.
Pogrzeb Stefana Lepczyńskiego i formy upamiętnienia.
Bliscy Stefana Lepczyńskiego zostali powiadomieni o jego śmierci przez przedstawiciela Marynarki Wojennej, który przyjechał do Zduńskiej Woli. Jak relacjonuje jego młodszy brat Stanisław był to „jakiś pan, oficer Marynarki Wojennej”25. On również zajął się organizacją pochówku, w tym kontaktem z parafią św. Antoniego.
Trumnę z ciałem Stefana zawieziono najpierw na teren jednostki wojskowej w Sieradzu. Na jeden dzień przed pogrzebem przewieziono ją do Zduńskiej Woli. Dokładna data pogrzebu nie jest znana. Ceremonia przyciągnęła kilkuset mieszkańców Zduńskiej Woli. Trumnę okryto banderą Marynarki Wojennej i nieśli ją marynarze 7 Dywizjonu Niszczycieli. Na otokach ich czapek można dostrzec nazwy okrętów na których służyli- ORP „Wicher” oraz prawdopodobnie „Błyskawica”. Na fotografiach można także zauważyć, że w pewnym momencie trumnę pomagali nieść młodzi mężczyźni w cywilnych strojach. Według bliskich Stefana, byli to prawdopodobnie koledzy zmarłego, ale ich personalia nie są ustalone. Trumnie asystowała także kompania reprezentacyjna jednostki wojskowej z Sieradza, której żołnierze oddali trzykrotną salwę honorową. W ceremonii brała udział również orkiestra kolejowa z Karsznic. Pojawili się przedstawiciele wojska, w tym oficerowie Marynarki. Przed trumną niesiono odznaczenie, którym był prawdopodobnie nadany pośmiertnie Srebrny Krzyż Zasługi. Stefan spoczął na cmentarzy przy ul. Łaskiej w Zduńskiej Woli (sektor 11A, nr rzędu 12, nr grobu 9).
Na koniec moich rozważań warto wspomnieć o formach upamiętnienia tragicznie zmarłego mata Stefana Lepczyńskiego. W pierwszej kolejności wymienię jego nagrobek na cmentarzu przy ul. Łaskiej w Zduńskiej Woli. Jest to prosty pomnik wykonany z lastriko. Zachował się do dziś w bardzo dobrym stanie. Znakomicie zachowało się także umieszczone na pomniku wykonane na porcelanie zdjęcie Stefana. Na tablicy epitafijnej zawarto następującą inskrypcję:
„Ś † P mat STEFAN LEPCZYŃSKI, ŻYŁ LAT 21, ZGINĄŁ ŚMIERCIĄ TRAGICZNĄ NA MORZU 9. 8. 1967, TAKA BYŁA WOLA TWA PANIE”.
Marynarze którzy zginęli 9 sierpnia 1967 r. w wypadku na ORP „Błyskawica”, doczekali się wspólnej tablicy pamiątkowej dopiero we wrześniu 2008 r. Została ona ufundowana przez uczestników IV Zjazdu Załóg Niszczycieli oraz członków Towarzystwa Przyjaciół Okrętu Muzeum „Błyskawica”26. Tablica została wykonana z mosiądzu i umieszczono ją na śródokręciu niszczyciela.
Jesienią 2022 r. dzięki staraniom krewnego Stefana Lepczyńskiego, pana Grzegorza Wichrowskiego na nagrobku zmarłego marynarza została umieszczona jeszcze jedna pamiątkowa tabliczka. Zawarto na niej informacje o okolicznościach śmierci zduńskowolskiego marynarza. Jest to istotne ponieważ wiele osób interesowało się grobem marynarza i okolicznościami jego śmierci. Teraz spacerujący po cmentarzu mają możliwość poznać okoliczności tragicznych wydarzeń z 9 sierpnia 1967 r.
Bibliografia.
Materiały źródłowe:
-
Łukaszewicz G. (red. Leszczyński R.), Tego sierpniowego dnia nie zapomnę nigdy, „Okręty Wojenne”, nr 3/2010.
-
Nagranie rozmowy z młodszym bratem Stefana, Stanisławem. Przeprowadził ją pan Grzegorz Wichrowski w 2022 r. (Dzięki uprzejmości p. Grzegorza Wichrowskiego)
-
Relacja mar. D. Wrzosińskiego https://twitter.com/Adalbertus80/status/1556959209509502977, dostęp 30 stycznia 2022 r.
-
Zarys historii i Kronika Dywizjonu Niszczycieli Marynarki Wojennej PRL.
Opracowania:
-
Kudela S., Powojenne dzieje ORP „Błyskawica” (1947-1997), „Biuletyn Historyczny Muzeum Marynarki Wojennej”, nr 15/1997.
-
Rochowicz R., Z dziejów PMW: Rok 1967, „Morza, Statki i Okręty”, nr. 1/2003.
Przypisy.
1 Nazwa tożsama z niszczycielem, stosowana w okresie międzywojennym.
2 Zwodowany 10 lipca 1928 r. Zatopiony 3 września 1939 r. w nalocie Luftwaffe na Port Wojenny na Helu.
3 Zwodowany 16 kwietnia 1929 r. Przetrwał II wojnę światową. Do Polski powrócił w 1951 r. Od 1960 r. okręt muzeum. Zezłomowany w 1977 r. w Świnoujściu.
4 Zwodowany w 1936 r. Zatopiony przez niemieckie samoloty pod Narwikiem, 4 maja 1940 r.
5 Realizację planu „Pecking” należy uznać za działanie całkowicie słuszne ponieważ Niemcy posiadali na Bałtyku absolutną przewagę. Ewakuacja polskich niszczycieli już po wybuchu wojny z dużym prawdopodobieństwem byłaby niemożliwa i zakończyła się ich bezpowrotną utratą.
6 G. Łukaszewicz (red. R. Leszczyński), Tego sierpniowego dnia nie zapomnę nigdy, „Okręty Wojenne”, nr 3/2010, s. 88.
7 Tamże, s. 89.
8 Starania te czyniono od chwili uznania przez Wielką Brytanię Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej.
9 Nagranie rozmowy z młodszym bratem Stefana, Stanisławem. Przeprowadził ją pan Grzegorz Wichrowski w 2022 r.
10 Tamże.
11 W tym i kolejnym cytacie zachowano oryginalną pisownię.
12 Zarys historii i Kronika Dywizjonu Niszczycieli Marynarki Wojennej PRL, s. 107.
13 Sowiecki niszczyciel projektu 30bis. Zwodowany w 1950 r. Zatopiony po wycofaniu w 1974 r.
14 Jak wyżej. Zwodowany w 1950 r. Częściwo rozebrany i zatopiony w 1977 r.
15 G. Łukaszewicz (red. R. Leszczyński), dz. cyt., s. 89.
16 Zarys historii i Kronika Dywizjonu Niszczycieli Marynarki Wojennej PRL, s. 135.
17 G. Łukaszewicz (red. R. Leszczyński), dz. cyt., s. 90.
18 Zarys historii i Kronika Dywizjonu Niszczycieli Marynarki Wojennej PRL.
19 G. Łukaszewicz (red. R. Leszczyński), dz. cyt., s. 91.
20 S. Kudela, Powojenne dzieje ORP „Błyskawica” (1947-1997), „Biuletyn Historyczny Muzeum Marynarki Wojennej”, nr 15/1997, s. 95.
21 https://twitter.com/Adalbertus80/status/1556959209509502977, dostęp 30 stycznia 2022 r.
22 Zarys historii i Kronika Dywizjonu Niszczycieli Marynarki Wojennej PRL, s. 136.
23 Tamże.
24 R. Rochowicz. Z dziejów PMW: Rok 1967, „Morza, Statki i Okręty”, nr. 1/2003. s. 30–33.
25 Nagranie rozmowy z młodszym bratem Stefana…
26 G. Łukaszewicz, dz. cyt., s. 93.