JEŚLI WOJOWAĆ, TO TYLKO PO CHRZEŚCIJAŃSKU
„Kto dziś nie jest apostołem, jest apostatą. Naszą polityką jest miłość, miłość wielka i boska, która wszystkim czyni dobrze. Czasy płyną szybko i ciągle się zmieniają, a my we wszystkim, co nie dotyczy doktryny moralności chrześcijańskiej oraz Kościoła, powinniśmy iść na czele czasów i narodów. Nie powinniśmy się wlec […]”
Małe Dzieło Boskiej Opatrzności – Orioniści, Opracowanie pod red. ks. B. Majdaka, „Odnowić wszystko w Chrystusie – 75-lecie Orionistów w Polsce, Warszawa 1999, s. 8.
Takie słowa miał wypowiedzieć św. Alojzy Orione, by dać wyraz potrzebie ewangelizacji w duchu Apokalipsy św. Jana (Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny chcę cię wyrzucić z mych ust, Ap, 3 15-16).
Nie bez powodu więc przylgnął do niego przydomek Bożego Rozbójnika. Orione już od najmłodszych lat przejawiał zdolności ewangelizacyjne, które zauważył w młodzieńcu sam św. Jan Bosko. Zaledwie szesnastoletni Alojzy nauczał religii swoich współuczniów, a także wygłaszał mowy i kazania podczas spotkań sodalicji*. Jan Bosko został duchowym kierownikiem i spowiednikiem młodego Orione, w którym widział wielkiego misjonarza Słowa. Dzięki niemu właśnie w postawie przyszłego ojca Orione przebija się rys duchowości salezjańskiej, mimo iż ostatecznie wybrał on diecezjalne seminarium w Tortonie.
W seminarium Orione wykazywał się ogromną dojrzałością i niezwykłym charyzmatem – i tą mentalną dojrzałością zdawał się odstawać od reszty swoich rówieśników. Tak postrzegało go otoczenie:
„Rówieśnicy [M.G.] przyznawali, że mniej ich drażniło ubóstwo, natomiast więcej raziła zupełna odrębność moralna Alojzego. Taka jest psychika młodzieży: sympatyzuje z równymi lub niższymi od siebie. Orione zaś był inny, różnił się od nich, a to w oczach młodych uchodzi za zbrodnię.”
Hyde Douglas, „Rozbójnik Boży – historia księdza Orione, Ojca ubogich”, Poznań 1980, s. 34.
Postawa gorliwości Alojzego objawiała się również w zgłębianiu wiedzy. Orione pilnie studiował Pismo Święte, teologię, dogmatykę, prawo kościelne czy naukę moralności. Od najmłodszych lat twierdził, że dobry kapłan nie może być ignorantem.**
NAJMŁODSI PRZYSZŁOŚCIĄ ŚWIATA
Alojzy Orione wiedział, że świat jest w rękach „kiełkujących” jeszcze dusz. Swoje wychowawcze cele przelał zatem na włóczących się po Tortonie chłopców, których zaczął gromadzić w opuszczonym kościele. Był nie tylko autorytetem moralnym i cierpliwym nauczycielem, ale też prowodyrem zabaw, które miały rozwijać u chłopców ciekawość świata. Potrafił przyciągać do siebie najmłodszych, nie pozwalając im na nudę.
I tak, najpierw w starym, opuszczonym kościele, następnie we własnym mieszkaniu, a potem w prywatnym ogrodzie biskupa Hygina Bandi, Orione skupiał ubogich i osieroconych chłopców, by krzewić Dobrą Nowinę i uczyć ich samodzielności i zaradności. Działanie to było jeszcze trudniejsze ze względu na wyjątkowo trudny czas. Był to bowiem okres szerzącego się marksizmu, haseł antyklerykalnych i skrajnej nędzy. Orione postanowił jednak niestrudzenie pracować na rzecz młodzieży i znów poprosił biskupa o pomoc. Tym razem jednak cel był większy – otwarcie szkoły. Biskup Bandi wyraził zgodę i dał na to swoje błogosławieństwo. I tak, Orione (podobnie jak święty Maksymilian) bez grosza przy duszy otworzył placówkę szkolną z internatem dla sierot i ubogich.
MAŁE DZIEŁO BOSKIEJ OPATRZNOŚCI – NOWE ZGROMADZENIA ZAKONNE W SŁUŻBIE NAJUBOŻSZYM
„Powstało ono dla ubogich i dlatego, by osiągnęło cel swojej działalności, musi przede wszystkim być poświęcone klasie robotniczej, szczególnie z najuboższych dzielnic wielkich miast przemysłowych. Dzieło istnieje dla ubogich, musi więc rozwijać się, kwitnąć między ubogimi i potrzebującymi pomocy. […] Celem Małego Dzieła jest służba. Służba przez miłość i dla miłości. Z pomocą Boską będzie trwało i pełniło uczynki miłosierdzia dla pożytku materialnego i duchowego najbardziej potrzebujących.”
św. Alojzy Orione
Z ideą tą zgodził się ówczesny papież Pius X, który pobłogosławił oriońskiej organizacji. Sam Alojzy był na tyle charyzmatycznym działaczem, że ludzie lgnęli do niego i bez opamiętania dawali się porwać nurtowi pracy na rzecz ubogich i niewierzących. Wkrótce dzieło to przekształciło się w nowe zgromadzenie. Nazwę i regułę nowego zakonu nadał w 1893 r. Pius X. Posłuszny papieżowi Orione krzewił wiarę katolicką w Rzymie, który miejscami był zupełnie pozbawiony wiary. Synowie Boskiej Opatrzności [Orioniści – M.G.] byli wspomagani modlitewnie przez zgromadzenie monastyczne (zakon Eremitów Boskiej Opatrzności założony w 1899 r.).Wkrótce powstały też zgromadzenia Braci Koadiutorów (1913 r.) oraz żeńskie gałęzie zakonu – Zgromadzenie Sióstr Małych Misjonarek Miłosierdzia (1915 r.) oraz Zgromadzenie Sióstr Sakramentek Niewidomych – o charakterze kontemplacyjnym (1927 r.). Siostry prowadziły m.in. ochronki dla dziewcząt czy domy pomocy dla osób starszych i schorowanych. Wszystkie te oriońskie pnącza miały jeden wspólny pień – dbanie o ubogich.
„[…] To wy, moje dobrodziejki i moi dobrodzieje, dopomogliście mi w tym wielkim dziele. Bądźcie błogoławieni! Dopomogliście mi osuszyć tyle łez, przygarnąć tyle sierot, tylu zniedołężniałych staruszków, niewidomych, chromych, epileptyków, odrzuconych przez wszystkich, tyle kobiet opuszczonych w chorobie; dopomogliście mi zbawić tyle dusz. Bądźcie błogosławieni! Dzięki waszym ofiarom mogłem wznosić sanktuaria i kościoły we Włoszech i za granicą; pootwierałem kolegia, darmowe szkoły i hospicja, zakłady mechaniczne, drukarnie i warsztaty, kolonie rolnicze, Małe Kottolengo w Genui i Mediolanie. […]”
List Alojzego Orione do dobrodziejów i przyjaciół, Buenos Aires, grudzień 1934 r.***
I tak rozwijała się rodzina oriońska już nie tylko we Włoszech, ale i na całym świecie. Misjonarze rozjechali się na wszystkie strony globu.
ORIONIŚCI W ZDUŃSKIEJ WOLI
Orioniści w Zduńskiej Woli zainicjowali swoją działalność dzięki ks. Aleksandrowi Chwiłowiczowi, który do naszego miasta przybył w roku 1923. Z początku był wikariuszem w parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. To właśnie ks. Chwiłowicz dołożył starań, by Małe Dzieło Boskiego Miłosierdzia uzyskało ordynację. W 1924 r. zakupił od państwa Salingów posesję wraz z karczmą, którą zaadaptował na Dom Misyjny. W miejscu, w który znajdowała się sala zabaw, zorganizował Kaplicę Świętej Trójcy. W tym samym roku zaczęło formować się w Zduńskiej Woli żeńskiej zgromadzenie Misjonarek Miłosierdzia – ks. Chwiłowicz przyjmował dziewczęta chętne do służby zakonnej w duchowości oriońskiej (żeński dom zakonny wybudowano w roku 1927).
Niższe Seminarium Duchowne rosło w siłę i w latach 1926-1928 liczyło już dwustu wychowanków. W Domu Misyjnym kleryków nauczali profesorowie zduńskowolskich gimnazjów – szczególnie duży nacisk kładziono na filozofię. W 1925 r. d Zduńskiej Woli przybył ks. Błażej Marabotto, który został przysłany z Włoch przez samego ojca Orione. Ks. Marabotto został mistrzem nowicjatu kanonicznego, który został erygowany w 1930 r.
PARAFIA ŚWIĘTEGO ANTONIEGO
Parafia zostaje erygowana w 1948 r. dekretem ks. bp. Radońskiego, jednak budowę nowej świątyni rozpoczęto dopiero w 1976 r. za sprawą ks. Antoniego Szala. Nowo wybudowany kościół konsekrował w 25.10.1987 r. ks. abp Bronisław Dąbrowski. Następni kapłani i proboszczowie doposażali kościół tak, by był jak najbardziej funkcjonalny, ale też spełniał wymogi estetyczne. Ważnymi postaciami w kształtowaniu się parafii byli m.in.: ks. Marian Kliś, ks. Stefan Szczygielski, ks. Jan Wolski, ks. Leszek Wojtyś, ks. Bolesław Majdak, ks. Tadeusz Szeszko, ks. Robert Szulczewski czy ks. Ludwik Szczygieł.
Zduńskowolska parafia, w której posadach tkwi kamień węgielny z fundamentów Bazyliki św. Antoniego z Padwy do dziś tętni życiem, a Orioniści każdego dnia rozwijają działalność ewangelizacyjną na terenie naszego miasta
*sodalicja – chrześcijańskie stowarzyszenie osób świeckich, łączące w sobie naukę i życie w bractwie.
**Por. Hyde Douglas, „Rozbójnik Boży – historia księdza Orione, Ojca ubogich”, Poznań 1980.
***Listy Ks. Alojzego Orione (wybór), Małe Dzieło Boskiej Opatrzności, Księża Orioniści – Warszawa 1981, s. 245.